banner
logo2
 
Hokejowe ostatki, czyli na co to komu?
środa, 07 marca 2012 21:42

Porażka Zagłębia z GKS-em Tychy (1:8) w przedostatnim meczu sezonu. Szanse sosnowiczan na zajęcie miejsca wyższego, niż wywalczone w fazie zasadniczej są minimalne...

Spotkania pomiędzy wygranymi pierwszej rundy play-out nigdy nie należały do szczególnie porywających. Drużyny przystępują do nich tylko dlatego, że tak nakazuje im związkowy regulamin. Gdyby zainteresowani mieli możliwość wyboru, mecze o miejsca 5-6 pewnie w ogóle nie doszłyby do skutku.  W sezonie 2011-12, o ich rozdziale teoretycznie powinien zdecydować dwumecz. Jednostronny przebieg wtorkowego widowiska spowodował jednak, że przyszłotygodniowy rewanż będzie zwykłą formalnością.

Tyszanie, którzy w trakcie sezonu ulegli Zagłębiu aż trzy razy z rzędu, dziś rozbili je aż 8:1. Honorowego gola dla gospodarzy uzyskał w 4. minucie Rafał Twardy – Zespół GKS-u jest największym przegranym tego sezonu, dlatego nie może już sobie pozwolić na wpadki. Osobiście uważam jednak, że lepszym rozwiązaniem byłoby przyznanie piątego miejsca drużynie, która po sezonie regularnym była wyżej w tabeli – komentował napastnik Zagłębia.

- Ciężko się zmobilizować przed takim spotkaniem. Oglądałem je raczej w kontekście następnego sezonu. Zawodnicy grali już bez obciążeń, każdy miał możliwość pokazania się oraz udowodnienia swojej przydatności do zespołu – stwierdził trener GKS-u, Wojciech Matczak.

– Szkoda, że nasze pożegnanie z publicznością nie wypadło tak, jak chcieliśmy. Po dzisiejszej przegranej, nasze szanse na zajęcie piątego miejsca na już tylko iluzoryczne. Aby myśleć o zwycięstwie nad GKS-em, trzeba zagrać z większą dyscypliną i poprawić grę ciałem. Choroby Tomka Dzwonka i Zbyszka Szydłowskiego spowodowały, że obsada bramki była taka, a nie inna – powiedział Mariusz Kieca.

MARCIN KYĆ