banner
logo2
 
Sanok wciąż nieosiągalny
wtorek, 24 stycznia 2012 22:01

Zespół Ciarko PBS Bank Sanok podtrzymuje dobrą passę w spotkaniach z Zagłębiem. Hokeiści z grodu Grzegorza wygrali z naszą drużyną szósty raz z rzędu. Mimo optymistycznych akcentów w pierwszej tercji, sosnowiczanie wyraźnie ulegli rywalowi (3:8).

To była jedna z najwyższych porażek Zagłębia w obecnym sezonie. Decydujące ciosy rywale zadali nam między 46. do 48. minutą. Sosnowieckich bramkarzy pokonywali wtedy kolejno Michał Radwański, Marcin Kolusz, Paweł Dronia i Jozef Vitek. Obrazu gry nie zmieniła nawet roszada w bramce (Tomasza Dzwonka w 48. minucie zastąpił Zbigniew Szydłowski). Ciarko PBS Bank strzelali w takim tempie, że spiker zawodów nie nadążał z podawaniem komunikatów i nazwisk strzelców.

Co ciekawe, w początkowej fazie pojedynku, sosnowiecka ekipa nie ustępowała zbytnio liderowi ekstraligi. Szczególnie udana w wykonaniu gospodarzy była pierwsza odsłona. Wprawdzie zespół z Sanoka szybko objął w niej prowadzenie (po golu Tomasza Malasińskiego – przyp. red.), ale później na  listę strzelców wpisali się Jirzi Zdenek i – w czasie podwójnej przewagi – Jarosław Dołęga. W kolejnych fragmentach meczu, Zagłębie trzykrotnie trafiało w metalową konstrukcję bramki Przemysława Odrobnego, ale Sanocki golkiper skapitulował w tym meczu jeszcze tylko raz. Stało się to w 38. minucie, po strzale Tobiasza Bernata.

Choć zapewniano, iż drużyna doczekała się w końcu nowych strojów meczowych, do dzisiejszych zawodów ekipa Zagłębia przystąpiła w swoich dotychczasowych trykotach. Zapytany o tę kwestię szkoleniowiec zespołu zręcznie… zmienił temat. – Porozmawiajmy lepiej o tym, dlaczego przegraliśmy tercję 0:4 – powiedział Mariusz Kieca.

– Na pewno nie zasłużyliśmy na tak wysoką porażkę. Na tle dzisiejszego rywala nasza gra nie wyglądała źle. Prowadzenie po pierwszej tercji trochę nas chyba uśpiło. 3-4 minuty trzeciej tercji wystarczyły, by przegrać spotkanie – mówił Jarosław Dołęga.

– Popełniliśmy zbyt wiele błędów we własnej tercji. Do pewnego momentu prowadziliśmy wyrównany bój, ale od stanu 3:5, sanoczanie zaczęli grać coraz swobodniej i kontrolować przebieg meczu - komentował Kieca.

MARCIN KYĆ