banner
logo2
 
Show Zagłębia
piątek, 28 października 2011 22:10

W blasku fleszy i telewizyjnych kamer Zagłębie zainkasowało komplet punktów w pojedynku z tyskim GKS na „Stadionie Zimowym. Sosnowiczanie zagrali dzisiaj bardzo rozważnie, czego efektem były tylko cztery karne minuty.

Dodatkowo pierwsze przewinienie na gospodarzy zostało nałożone dopiero w 50 minucie meczu, co przy 28 karnych minutach przeciwnika dało w całym pojedynku znaczącą przewagę.

- Faule dzisiaj były ewidentne, dlatego przeciwnik nie może zganiać winy na sędziego. Dzisiaj staraliśmy się kontrolować wynik i chwała dla drużyny, że zagrali z taką ilością kar. Na pewno telewizja i doping kibiców zrobił swoje. Mam nadzieję, że fani zobaczyli, iż warto przychodzić na Stadion Zimowy, żeby przeżywać takie emocje – mówił po spotkaniu trener Zagłębia, Mariusz Kieca.

Mimo przewag sosnowiczanie, tylko raz zamienili liczebną przewagę na gola. Był on autorstwa Kamila Duszaka, który 43 minucie wyprowadził Zagłębie na trzybramkowe prowadzenie. Festiwal strzelecki rozpoczął jednak wcześniej Jiri Zdenek, który wykończył akcję i strzałem w okienko w 11 minucie nie dał szans Arkadiuszowi Sobeckiemu. Dopingowani przez swoich sympatyków gospodarze ponownie do bramki rywala trafili w 24 minucie, gdy kapitalnym kontratakiem popisał się Karel Horny. Po stracie krążka przez Teddyego Da Costa doświadczony Czech wjechał w tercję rywala i sprytnie oszukał Sobeckiego.

- Przy mojej sytuacji miałem do wyboru podać lub strzelić. Zauważyłem, że bramkarz się przemieszcza i zdecydowałem się uderzyć w odsłoniętą lukę. Wcześniej zamarkowałem strzał, gdyż jechaliśmy we dwóch. Staraliśmy się grać dobrze w obronie, bez zbędnej nerwówki – mówił po meczu strzelec drugiego gola.

Trzybramkowe prowadzenie sprawiło, że podopieczni duetu Krzysztof Podsiadło-Mariusz Kieca kontrolowali wynik do końca meczu, pozwalając rywalowi na strzelenie tylko jednej bramki(strzelcem Da Costa).

- Każdy pilnował swojej pozycji i liczyliśmy na kontry. Przeciwnik być może nie był przygotowany na taki przebieg spotkania, przez co łapał kary. Na pewno doping nam dzisiaj pomógł.Wcześniej nie mieliśmy szczęścia i przegrywaliśmy w końcówkach. Mam nadzieję, że teraz te spotkania będą miały inny przebieg i nie będziemy musieli gonić wyniku. Bramki nie są najważniejsze. W piątce mam młodszych kolegów i oni powinni ciągnąć grę do przodu, ja staram się zabezpieczać tyły. Jak jest możliwość oddania strzału, to trzeba strzelać – podsumował Horny.