banner
logo2
 
Zagłębie uciekło z ostatniego miejsca
niedziela, 16 października 2011 20:11

„Trzeszczały kije, gry nie było wcale. Na lodzie spotkały się Zagłębie i Podhale” – powiedzenie to w dużej części ukazuje dzisiejszy pojedynek drużyn zamykających tabele PLH.

Gdy w drugiej minucie meczu Karel Horny otworzył wynik spotkania kibice mogli spodziewać się, że dzisiejszy mecz będzie toczony po dyktando Zagłębia Sosnowiec. Słaba skuteczność w kolejnych minutach oraz dobra postawa w całym spotkaniu bramkarza gości, Tomasza Rajskiego spowodowały, że sosnowiczanie nie byli w stanie podwyższyć prowadzenia. Na domiar złego w 11 minucie potężną bombę pod poprzeczkę posłał Rafał Dutka, którą doprowadził do wyrównania. Kolejne minuty meczu ukazały zmasowane ataki miejscowych, które raz po raz skutecznie powstrzymywał Rajski. Dobra gra goalkeepera gości powodowały, że zawodnicy Zagłębia z niedowierzaniem zjeżdżali na zmianę kręcąc głowami.

- Bramkarz gości był dzisiaj pewnym punktem drużyny, co ukazał w kilku interwencjach. Dodatkowo miał dzisiaj sporo szczęścia – docenił postawę przeciwnika trener Zagłębia, Mariusz Kieca (były bramkarz m.in. Zagłębia – przyp.red)

W 37 minucie spotkania bliski wyprowadzenia swojego zespołu na prowadzenie był dobrze znany z gry w Sosnowcu Jarosław Różański, lecz krążek po jego uderzeniu odbił się od słupka.

W ostatniej odsłonie zawodnicy obu drużyn mieli kilka sytuacji na zmianę rezultatu, jednak żadna z danych szans nie została zamieniona na gola. Pięciominutowa dogrywka również nie przyniosła zmiany rezultatu i zwycięzcę musiały wyłonić rzuty karne. W nich jako jedyny nie pomylił się Martin Voznik, który dał sosnowiczanom dwa punkty.

- Jedna bramka na własnym lodzie to zdecydowanie za mało. Nie mogę powiedzieć, że zagraliśmy źle. Organizacja akcji jest dobra, mamy swoje sytuację jednak brakuje nam skuteczności. Ostatnio gramy z każdym na styk, na pewno psychologicznie dobrze wyszliśmy na mecz po pojedynku w Sanoku. Nie zdobyliśmy kompletu punktów, lecz cieszymy się z dwóch punktów – zakończył Kieca.