banner
logo2
 
Nowa tradycja Zagłębia?
wtorek, 04 października 2011 20:26

Sosnowiczanie po raz kolejny w tym sezonie szybko stracili bramki i .. po raz kolejny dogonili rywala. W meczu z Cracovią zabrakło jednak szczęścia i po ambitnym pojedynku oraz emocjonującej końcówce Zagłębie zjechało z lodu bez punktu.

Pierwsza tercja toczyła się pod dyktando gości, którzy w ciągu 12 minut trzykrotnie zdołali pokonać Tomasza Dzwonka, a pierwszy gol spotkania padł już w 35 sekundzie meczu.

- Na pewno nie tak to ma wyglądać. Mówimy zawodnikom jak grać przez pierwsze 10 minut, jeżeli robią błąd taktyczny w pierwszej zmianie to wychodzi to tak, jak wszyscy widzieli – kręcił głową trener Zagłębia, Mariusz Kieca.

W Zagłębiu zabrakło dzisiaj Pavla Kostromitina(zawodnik finalizuje formalności związane z wizą), Justina Mazurka(sprawy osobiste) oraz Roberta Kosteckiego(po kontuzji kolana ma być gotowy do gry za 10 dni). Do składu powrócił natomiast Jiří Zdeněk, który w drugiej odsłonie dwukrotnie pokonał Rafała Radziszewskiego.

- Tak jakoś wychodzi, że mecze u nas mają podobny przebieg. Nie wiem czym to jest spowodowane, że wychodzimy na mecz i dostajemy dwa gole. Następnie musimy gonić wynik i w końcówce wychodzi już brak sił. Ja sam czuję się już dobrze, przy tej trzeciej okazji nie mogłem strzelać z pierwszego krążka, musiałem pociągnąć akcję przez co bramkarz już się zdołał ustawić – opisywał swój występ Zdeněk.

Pogoń za korzystnym wynikiem zaowocowała w 48 minucie trafieniem Tobiasza Bernata, który strzałem w okienko nie dał szans Radziszewskiemu. Gol zmotywował gospodarzy do gry, jednak to goście zachowali więcej zimnej krwi i w końcówce przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najpierw podanie Arona Chmielewskiego zza bramki na gola zamienił Rafał Martynowski, a wynik meczu w 58 minucie strzałem do pustej bramki ustalił Leszek Laszkiewicz.

- Zmieniamy piątki, by osiągnąć jak najlepsze ustawienie. Na pewno wyglądałoby to inaczej, gdybyśmy w takim składzie się przygotowywali do sezonu. Nowi zawodnicy muszą się ograć, walczymy i pokazujemy się z dobrej strony – zakończył Kieca.