banner
logo2
 
Pogoń zakończona sukcesem
piątek, 30 września 2011 20:38

Zagłębie w końcu wygrało na własnym lodzie. Po emocjonującym pojedynku i dogrywce sosnowiczanie wygrali z Unią Oświęcim 5:4 i zainkasowali pierwsze punkty przed własną publicznością.

 

Podczas całego pojedynku zawodnicy obu drużyn narzekali na sędziowanie, a niektóre decyzje arbitra Sebastiana Krysia „gotowały krew” kibicom i hokeistom. Przez pierwsze dwie tercje na lodzie dominowali zawodncy z Oświęcimia, którzy wykorzystywali indywidualne błędy sosnowiczan i prowadzili po 40 minutach 4:1 (jedyną bramkę dla Zagłębia zdobył Tobiasz Bernat).

- Powiedzieliśmy sobie w szatni, że skoro w Krakowie odrobiliśmy pięć goli, to na własnym lodzie jesteśmy w stanie odrobić trzy trafienia – mówił po meczu kapitan Zagłębia, Artur Ślusarczyk.

To właśnie popularny „Ślusar” rozpoczął pogoń za korzystnym wynikiem i strzałem z nadgarstka w 4:1 minucie pokonał Krzysztofa Zborowskiego. Gdy dwie minuty później podwójną przewagę na gola zamienił Rafał Cychowski wielu sympatyków Zagłębia przypomniało sobie poprzednie mecze tego sezonu, gdzie sosnowiczanie grając już bez bramkarza traciło bramkę i zamiast dogonić rywala, zjeżdżało z lodu bez punktów. Dzisiaj szczęście było jednak po stronie zawodników z Sosnowca, którzy na 49 sekund przed końcem regulaminowego czasu doprowadzili do wyrównania. Podanie Tobiasza Bernata na bramkę zamienił Jaroław Dołęga.

Dołęga mógł rozstrzygnąć losy meczu w dogrywce, gdy samotnym rajdem minął dwóch zawodników, lecz w końcowym etapie akcji został przyblokowany.

- Mecz nie ułożył się po naszej myśli. Pokazaliśmy jednak, że opłaca się grać do końca. W dogrywce nie mieliśmy już sił, jednak walczyliśmy – komentował przebieg meczu Dołęga.

Podobnie jak w regulaminowym czasie, tak i w dogrywce ostatnie sekundy zagwarantowały zgromadzonym kibicom emocje. Podczas zmiany w 65 minucie na lodzie znalazło się pięciu zawodników z Oświęcimia i zgodnie z przepisami sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał kapitan Zagłębia.

- Przyznam, że nogi trochę drżały, była to duża odpowiedzialność. Wyjechałem do karnego, gdyż Jarek Dołęga dopiero co zjechał z lodu i był zmęczony. Odpoczywałem przez dwie zmiany i trener zadecydował, bym to ja wykonywał rzut karny. Lód miał już za sobą 24 minuty gry więc postanowiłem nie kombinować i strzelić w róg – zakończył „Ślusar”.

Radości nie krył również trener sosnowiczan Mariusz Kieca.

- Każdy trener musi wierzyć w taki obrót wydarzeń na lodzie w końcówce. W końcu po trzech takich manewrach udało nam się strzelić gola. Każde punkty są dla nas ważne i cieszymy się z dzisiejszej zdobyczy – zakończył Kieca.

Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym tygodniu na lód w barwach Zagłębia wyjedzie Karel Horny, który porozumiał się już w sprawie kontraktu i powinien podpisać go na początku przyszłego tygodnia. Być może Czecha zobaczymy już w meczu z MMKS Podhale Nowy Targ.