banner
logo2
 
Zagłębie zostawiło punkty w Oświęcimiu
piątek, 01 października 2010 22:32

W meczu 7. kolejki hokejowej ekstraklasy, Zagłębie przegrało na wyjeździe z drużyną TH Unii Oświęcim 1:3. Honorową bramkę dla ekipy Wojciecha Matczaka zdobył w 42. minucie Vladimir Luka.

Korespondencja z Oświęcimia

Pierwsza tercja zakończyła się bezbramkowym remisem. Bliżsi objęcia prowadzenia byli gospodarze, którzy w pierwszych dwudziestu minutach mieli kilka wyśmienitych okazji. Najbliższy szczęścia był Adrian Kowalówka, który w 17. minucie gry trafił w słupek.

Wynik strzałem z bliska otworzył Jerzy Gabryś. W 31. minucie na 2:0 mógł podwyższyć Jakub Radwan. Prawoskrzydłowy Unii zbyt długo zwlekał jednak z rozwiązaniem akcji i w konsekwencji przegrał bezpośredni pojedynek ze stojącym dziś między słupkami Tomaszem Dzwonkiem.

Zagłębie wyrównało w 42. minucie. W czasie, gdy w boksie kar „odpoczywał” Sebastian Kowalówka, Krzysztofa Zborowskiego pokonał Vladimir Luka, skutecznie dobijając strzał Davida Galvasa.

Trzy minuty później, Unia ponownie objęła jednak prowadzenie. Efektowną akcję miejscowych precyzyjnym strzałem zakończył jeden z bohaterów dzisiejszego spotkania, Robert Krajci.

Zdecydowanie najwięcej działo się w końcówce spotkania. Zagłębie – nie mając nic do stracenia – rzuciło się do desperackich ataków. Drużyna Unii najpierw obroniła grę w osłabieniu, a na kilkadziesiąt sekund przed ostatnią syreną – po błędzie jednego z naszych – gola do pustej bramki wbił Zagłębiu Krajci. Na kilka chwil przed ostatnią syreną, doszło też do poważnego spięcia na linii Adrian Kowalówka – Vladimir Luka. (skończyło się na obustronnym wykluczeniu za nadmierną ostrość w grze).

Piątkowe zawody w ekipie Zagłębia upłynęły głównie po znakiem wykluczeń. W drugiej części spotkania, sosnowiczanie niemal „zmieniali” się w boksie kar. Najwięcej minut (14) odsiedział Oktawiusz Marcińczak.

W zespole Unii szwankowała natomiast skuteczność. Oświęcimianie mieli sporo dogodnych okazji, zarówno w czasie przewag, jak i w trakcie osłabień, ale wykorzystali tylko dwie.

– Zagraliśmy dziś naprawdę dobre spotkanie. Mieliśmy swoje sytuacje, w końcówce ściągnęliśmy bramkarza i przy odrobinie szczęścia mogliśmy zdobyć wyrównującą bramkę. Gol na 3:1 nie był tym decydującym. Błąd popełniliśmy przy drugiej bramce. Uważam, że zbyt łatwo wypuściliśmy Krajciego spod naszego boksu – komentował szkoleniowiec Zagłębia, Wojciech Matczak.

– Przegraliśmy, bo strasznie dużo graliśmy w osłabieniu. Na początku pierwszej tercji były jeszcze jakieś sytuacje, ale potem? Kara za karą! – kręcił głową Radim Antonovic. – Brakowało nam dziś odrobiny szczęścia, zwłaszcza w końcówce, kiedy to dwa razy dobijaliśmy strzały i trafiliśmy w słupek. – kończy napastnik Zagłębia.

Marcin Kyć