banner
logo2
 
"Szarotki" znów ograły sosnowieckie Zagłębie
sobota, 12 grudnia 2009 00:45

Podhale Nowy Targ podtrzymuje dobrą passę w pojedynkach z Zagłębiem. "Szarotki" wygrały aż cztery z pięciu ostatnich konfrontacji obydwu zespołów. W dniu dzisiejszym, Podhale zwyciężyło w Sosnowcu 6:3.

Zagłębie po raz kolejny wystąpiło w bardzo okrojonym składzie. Lista nieobecnych była bardzo długa. Najbardziej odczuwalny był brak podstawowych napastników. Teddy Da Costa wyjechał na zgrupowanie reprezentacji Francji, z powodu urazu palca, na lodzie po raz pierwszy nie pojawił się Vladimir Luka, zaś koszulkę Tobiasza Bernata założył… jego młodszy brat, Mateusz (spotkanie oglądał jednak z ławki rezerwowych).

W dużo lepszej sytuacji było Podhale, które wystąpiło w niemalże optymalnym zestawieniu i w pełni zrehabilitowało się za kompromitującą porażkę z Cracovią (3:11).

W pierwszej odsłonie, Zagłębie zaprezentowało się słabo. Zespół Milana Skokana znów miał problemy z grą obronną oraz ustawieniem.

Na początku spotkania, defensorzy nie upilnowali Tomasza Malasińskiego, zdobywcy pierwszej bramki dla Podhala. Na minutę przed końcem pierwszej tercji, Tomasz Rajski przepuścił między parkanami strzał ofensywnego obrońcy „Szarotek”, Martina Ivicica.

Nowotarżanie przespali jednak pierwsze minuty drugiej odsłony. Karą za to były trzy stracone bramki. Jako pierwszy, Krzysztofa Zborowskiego pokonał Artur Ślusarczyk. Kapitan gospodarzy dobił do pustej bramki uderzenie Marcina Kozłowskiego. Dwie minuty później, wyrównującą bramkę zdobył Piotr Sarnik (krążek wtoczył się do bramki mimo interwencji golkipera – przyp. red.). Sosnowiczanie poszli za ciosem i po chwili prowadzili już 3:2. Tym razem Zborowskiego strzałem spod linii niebieskiej zaskoczył były kapitan Podhala, Jarosław Różański.

Szkoleniowiec ekipy Nowego targu, Milan Jancuska, nie czekał na dalszy rozwój wypadków i natychmiast poprosił o czas. Co prawda, tuż po wznowieniu gry,  świetną okazję na zdobycie czwartej bramki miał Ślusarczyk, to kolejne minuty ponownie należały do przyjezdnych. Już w 34. minucie, do wyrównania doprowadził Krystian Dziubiński.

Trzecia tercja to już potwierdzenie wcześniejszej dominacji Podhala, czego dowodem były zdobyte w odstępie niespełna 60. sekund bramki. Najpierw do siatki rywali trafił Krzysztof Zapała, a po chwili w sytuacji „jeden na jeden”, Rajskiego pokonał Milan Baranyk. Wynik w 54. Minucie ustalił Tomasz Malasiński.

– Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Byliśmy lepsi, co było dzisiaj widać – powiedział Milan Baranyk.

– Było jeszcze kilka sytuacji, które powinienem wykorzystać. Szkoda tych 5-6 minut drugiej tercji, kiedy ewidentnie stanęliśmy, pozwalając przeciwnikowi wyrównać – mówił Marcin Kolusz.

– Przez większą część spotkania kontrolowaliśmy jego przebieg. Rozluźniliśmy się tylko na początku drugiej tercji - na szczęście szybko wróciliśmy na właściwy tor – komentował Milan Jancuska.

– Mam poważne zastrzeżenia do pracy sędziów, którzy nie odgwizdali dwóch spalonych, po których padły bramki. Skład jest taki, jaki jest. Nie ma rady, trzeba czekać na powroty zawodników – żalił się Milan Skokan.

Marcin Kyć - Hokej.Net