banner
logo2
 
Pechowy piątek trzynastego
piątek, 13 listopada 2009 22:28

Kontrowersyjny według wielu kibiców rzut karny zadecydował o losach dzisiejszego pojedynku, w którym hokeiści sosnowieckiego Zagłębia ulegli na własnym lodzie Podhalu Nowy Targ.

 

Już w pierwszej minucie piątkowego spotkania mogła paść bramka, jednak krążek po strzale jednego z napastników gospodarzy zatrzymał się tuż przed linią bramkową. Mimo, że sosnowiczanie stwarzali dogodne sytuacje w początkowych minutach meczu, to goście jako pierwsi strzelili gola. W czwartej minucie Damian Kapica wykorzystał podanie ze skrzydła powracającego do gry po zawieszeniu Marcina Kolusza.

- Jestem głodny gry. Po przerwie w grze do każdego meczu podchodzę teraz z coraz większą motywacją. Sezon już w połowie, więc muszę nadrabiać zaległości – powiedział uradowany zawodnik.

Napastnik Podhala mógł w końcówce tercji podwyższyć wynik, lecz będąc przed bramką znacznie spudłował. Dużo więcej szczęścia miał za to po drugiej stronie tafli Teddy Da Costa, który wykorzystał sprytne zagranie Vladimira Luki i doprowadził do remisu.

Taki stan utrzymywał się do 24 minuty, gdy błąd defensywy Zagłębia bez skrupułów wykorzystał Milan Baranyk.

- W wyrównanych meczach każdy błąd może zadecydować o tym, która z drużyn wygra dane spotkanie – komentował strzelec bramki.

Radość nowotarżan trwała jednak do 37 minuty, gdy hokeiści z Sosnowca po raz kolejny doprowadzili do wyrównania. Strzelcem gola okazał się David Galvas, który ze stoickim spokojem pokonał Krzysztofa Zborowskiego (gol został uznany po analizie wideo).

Początek ostatniej tercji należał do podopiecznych Milana Skokana, którzy wyszli na dwubramkowe prowadzenie za sprawą Tobiasza Bernata i ponownie Galvasa. Hokeiści z Podhala nie poddali się jednak i w ciągu czterech minut doprowadzili do wyrównania (gole Baranyka i Dariusza Gruszki).

-Popełniliśmy zbyt dużo błędów. Po raz kolejny prowadząc dwoma bramkami, pozwoliliśmy rywalowi wyrównać. Uważam, że powinniśmy ten wynik utrzymać do końca, musimy nad tym popracować – podsumował szkoleniowiec Zagłębia, Milan Skokan.

Mimo usilnych starań obu drużyn więcej goli w regulaminowym czasie już nie padło i o rozstrzygnięciu musiała zadecydować dogrywka i rzuty karne.

Podopieczni Milana Jancuska pokazali jak powinno wykonywać się sytuacje 1:1. Po dwóch kolejkach to goście po trafieniach Frantiska Barklika i Krzysztofa Zapały prowadzili 2:1 ( po stronie Zagłębia wykorzystał Galvas, natomiast próbę Luki skutecznie powstrzymał „Zbora”). Wszystko zależało zatem od Baranyka. Napastnik Podhala będąc przed interweniującym Tomaszem Dzwonkiem zgubił gumę i po minięciu go – gdy wszyscy myśleli, że akcja się już skończyła – obrócił się i skierował krążek do bramki. Sędzia bramkę uznał i mecz zakończył się przy głośnym buczeniu miejscowych kibiców, dla których karny został uznany niesłusznie.

- Jeżeli sędzia sprawdzał na wideo bramkę Galvasa, to ja się pytam, dlaczego nie sprawdził karnego Baranyka - pytał po meczu kapitan Zagłębia, Artur Ślusarczyk.

-Wykonując rzut karny chciałem strzelić między nogi, bramkarz dotknął mojego kija lecz czy krążek? Tego nie wiem, gdyż ja nie patrzę na gumę tylko staram się znaleźć drogę do bramki – zakończył Baranyk.

Daniel Sołtysik