Polecamy!
Dzwonek: warto stawiać na swoich |
piątek, 10 grudnia 2010 06:33 |
Tomasz Dzwonek dotychczas bronił bramki Zagłębia wtedy, kiedy jego starsi koledzy doznawali kontuzji. Teraz sam został pierwszym golkiperem sosnowieckiej drużyny. Jak czuje się w nowej roli 23-letni hokeista? - Stanie między słupkami w moim ukochanym zespole było marzeniem z dzieciństwa. Spełniło się, dlatego robię wszystko, żeby daną szansę wykorzystać - mówi Dzwonek.
Po odejściu Tomka Rajskiego zostałeś numerem 1 w sosnowieckiej bramce. Jak odnajdujesz się w nowej sytuacji?
- Powiem szczerze, że sytuacja z odejściem Tomka Rajskiego była dosyć zaskakująca dla drużyny, trenerów, kibiców no i oczywiście dla mnie. Od samego początku mojej przygody z seniorską drużyną Zagłębia byłem bramkarzem rezerwowym, aż tu nagle wszystko się zmieniło. We wcześniejszych sezonach miałem okazję gry za sprawą kontuzji (odpowiednio Tomka Jaworskiego, Tomka Rajskiego), ale zawsze jednak byłem tym „drugim”. Obecna sytuacja jest dla mnie czymś nowym, ale staram się grać tak dobrze jak tylko mogę i na pewno regularne występy dodają mi pewności.
Przed rozpoczęciem sezonu do klubu przybyło kilku zawodników i mówiono głośno, że z taką ekipą Zagłębie sięgnie wreszcie po medal. Co według Ciebie wpłynęło na słabą postawę od początku sezonu? Sytuacja finansowa? Zła atmosfera w szatni?
- Rzeczywiście patrząc na nasz skład przed sezonem można było być ''spokojnym'' o wyniki w nadchodzącym sezonie, ale jednak życie pisze inne scenariusze i wyszło jak wyszło. Nie przypominam sobie żeby kiedykolwiek atmosfera w szatni była na tyle zła, aby źle wpływała na nasze rezultaty. Hokej to gra zespołowa i tutaj bardzo wiele czynników ma wpływ na to jak drużyna się prezentuje. Widocznie tych negatywnych czynników było w naszym przypadku dużo, wręcz za dużo.
- Jest to bardzo trudne pytanie. Nikt z nas nie był przecież w stanie przewidzieć tego, co stanie się pod kątem sportowym po naszym proteście. Mogło być jeszcze gorzej, więc tutaj nic nie było planowane czy łatwe do przewidzenia. Trudne decyzje podejmowane drużynowo, w tym nie łatwym dla nas czasie scementowały zespół. Należ dodać jeszcze trochę szczęścia w meczach i nasze wyniki zaczęły wyglądać lepiej.
- Nasz duet trenerski zna dobrze zawodników, którzy obecnie grają w Zagłębiu. My zawodnicy również wiedzieliśmy, czego będą od nas oczekiwać nowi/starzy trenerzy, dlatego efekty ich pracy przyszły dosyć szybko. Szkoleniowcy nie maja łatwego zadania, ponieważ mamy duże rotacje w składzie. W tym momencie mogę mówić tylko za siebie i moim zdaniem trenerzy bardzo dobrze potrafią nas zmotywować, przekonać do tego, że to jest sport i da się wygrać z każdym i że nie jesteśmy chłopcami do bicia.
- Marcin wie, co mówi. Atmosfera jest naprawdę budująca, ale ciągle jednak mówimy sobie żeby nie popaść w hurraoptymizm i że te ostatnie zwycięstwa to narazie mały kroczek w kierunku, aby było jeszcze lepiej.
- Ja sam jestem wychowankiem Zagłębia. Od dziecka moim marzeniem była gra w pierwszej drużynie i bronienie sosnowieckiej bramki. Gra dla swojego klubu to jest naprawdę wielka satysfakcja i zaszczyt, dlatego uważam, że inwestowanie w ''swoich'' prędzej czy później przyniesie pozytywne i zamierzone efekty.
- Odpowiem tak. Chyba jednak hokejowi defensorzy czują się lepiej, kiedy ich bramkarz dobrze broni. Sam doskonale wiem, że kiedy nie wychodzi mi mecz i bramki wpadają ''z niczego'', to chłopaki z obrony też już nie czują się pewnie. Musimy się ciągle uzupełniać, pomagać sobie tak, jak w ostatnich meczach, a powinno być naprawdę dobrze. - Cracovia to bardzo solidny zespół grający w dużym stopniu w tym samym składzie od wielu lat. Bilans naszych pojedynków może nie jest optymistyczny, ale co było to było. Postaramy się sprawić niespodziankę i przede wszystkim zostawić serce na lodzie tak, aby po meczu każdy mógł sobie spojrzeć w oczy. Nie zawiedziemy kibiców i damy z siebie ponad 100%.
Rozmawiał: Michał Grzyb |