banner
logo2
 
Cracovia pożegnała Zagłębie i czeka na finał
poniedziałek, 01 marca 2010 23:52

Znamy już pierwszego finalistę tegorocznych play-offów! Ekipa Cracovii bez większych problemów poradziła sobie z sosnowieckim Zagłębiem. Do wywalczenia awansu, obrońcy tytułu potrzebowali zaledwie trzech spotkań. Do rywalizacji o trzecie z rzędu mistrzostwo Polski, krakowianie przystąpią ze statusem niepokonanych

Zwycięstwa Cracovii w dwóch pierwszych spotkaniach, a także bonus stanowiący premię za korzystniejszy bilans bezpośrednich pojedynków w sezonie regularnym – to wszystko sprawiło, że do poniedziałkowego meczu, hokeiści Milana Skokana przystępowali z nożem na gardle. Zadanie było proste – wygrać pojedynek numer trzy i przedłużyć nieco półfinałową rywalizację, bo w całkowite odwrócenie losów rywalizacji nie wierzyli już chyba nawet najwięksi optymiści.

W to, że uda się nawiązać walkę z mistrzami Polski, najwyraźniej nie wierzyła też osoba odpowiedzialna za muzyczną oprawę spotkań sosnowieckich hokeistów. Już w pierwszej tercji, na Stadionie Zimowym wybrzmiał przebój szwedzkiej formacji Europe o jakże znaczącym tytule„The Final Countdown”, co nie wróżyło dobrze ekipie miejscowych…

Tym, który najbardziej dał się we znaki zawodnikom Rudolfa Rohacka był dziś Teddy Da Costa. Do siatki krakowian nie trafił, choć miał ku temu przynajmniej dwie znakomite okazje. Pierwszą zmarnował na samym początku spotkania (11. minuta), przegrywając pojedynek z Rafałem Radziszewskim. Kilka minut później nie zdołał też wykorzystać rzutu karnego. Na trzy minuty przed końcem gry, młodszy z braci Da Costów stracił panowanie nad sobą i za uderzenie przeciwnika został przez arbitrów usunięty z tafli.

Prowadzenie dla gospodarzy, w 18. minucie spotkania uzyskał Marcin Jaros, który dobił strzał spod linii niebieskiej Martina Opatovsky’ego. Druga tercja to popis skuteczności ekipy Cracovii, która zdobywając trzy gole w ciągu 15. minut (kolejno: Sebastian Biela, Michał Piotrowski oraz David Musial), w praktyce zapewniła sobie awans do finału. Feta oraz gratulacje nastąpiły jednak dopiero po zdobyciu na cztery minuty przed końcem czwartej bramki (strzelcem Michał Radwanski).

– Szkoda przede wszystkim spotkań w Krakowie. Po dwóch wyjazdowych porażkach, chcieliśmy przynajmniej raz wygrać u siebie. Gdybyśmy zagrali spokojniej przy stanie 1:0, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej – komentował napastnik Zagłębia, Jarosław Różański.

- Najbardziej bolesna była dla mnie pierwsza porażka w Krakowie. Tamten mecz był już właściwie wygrany, a wszyscy pamiętamy, jak się skończył – martwił się trener Zagłębia, Milan Skokan.

– Mieliśmy zagrać odpowiedzialnie i w miarę bezbłędnie. Po strzeleniu trzeciej bramki, kontrolowaliśmy spotkanie i w zasadzie czekaliśmy tylko na kontry. Zachowanie Da Costy nie miało nic wspólnego z hokejem – to był celowy atak na głowę Patryka Wajdy – mówił szkoleniowiec Cracovii, Rudolf Rohacek.

– Losy obu rozegranych w Krakowie spotkań ważyły się do ostatnich sekund. Dziś jednak przeciwnik nie wytrzymał narzuconego mu przez nas tempa – twierdził Damian Słaboń.

Marcin Kyć - Hokej.Net