banner
logo2
 
Hokeiści z Sosnowca stracili punkty i miejsce w tabeli
niedziela, 18 stycznia 2009 22:14

Zaledwie jednej tercji potrzebował w niedzielę GKS Tychy, by ograć przed własną publicznością Zagłębie. Zwycięskie trafienie należało dziś wieczór do Sławomira Krzaka. Zagłębie w niedzielnym pojedynku straciło nie tylko punkty, ale i pozycję w ligowej tabeli (z czwartego miejsca przesunęło się na szóste).

Korespondencja z Tychów

Pierwszą bramkę dla GKS-u w zdobył 9. minucie spotkania najskuteczniejszy gracz tyskiej ekipy, Robin Bacul. Siedem minut później, podwójną przewagę swojego zespołu wykorzystał Krzysztof Majkowski – jego uderzenie z okolic niebieskiej linii kompletnie zaskoczyło Tomasza Dzwonka. Na cztery sekundy przed przerwą, kiedy nasi zawodnicy byli już myślami w szatni, na 3:0 podwyższył Sławomir Krzak. Arbiter główny nie był do końca przekonany, czy gola zdobyto w sposób prawidłowy, stąd analiza zapisu wideo. Ta trwała jednak tylko chwilę. Gdy sędzia wskazał na środek tafli, na miejskim lodowisku po raz kolejny rozległy się okrzyki radości. Prowadzenie miejscowych po 20. minutach mogło być jeszcze wyższe. W 5. minucie gola mógł strzelić Mariusz Jakubik, ale uderzany przez niego krążek trafił jedynie w słupek. Wysokie straty po pierwszej części gry to wynik zbyt częstych wizyt w boksie kar (w pewnym momencie, kary mniejsze odsiadywała jednocześnie trójka sosnowieckich graczy).

W trzeciej tercji (druga zakończyła się bezbramkowym remisem – przyp. red.), GKS dwukrotnie zmuszony był bronić się w podwójnym osłabieniu. Pierwszego okresu Zagłębie nie zdołało wykorzystać. Arkadiusz Sobecki skapitulował dopiero w 48 minucie, po strzale z najbliższej odległości Teddy’ego Da Costy. Wcześniej, wspólnie ze swoimi obrońcami popisał się jednak kilkoma skutecznymi interwencjami. W 55. minucie, kontaktową bramkę dla drużyny z Sosnowca zdobył bardzo aktywny tego wieczoru Marcin Jaros. Do końca regulaminowego czasu gry pozostawały wówczas ponad cztery minuty, a to oznaczało to, że wszystko może się jeszcze zdarzyć. Mimo szaleńczych ataków oraz wycofania w samej końcówce bramkarza, Zagłębiu nie udało się już doprowadzić do remisu.

Marcin Kyć