banner
logo2
 
Zagłębie przegrało mecz w dwie minuty
piątek, 16 stycznia 2009 22:30

Hokeiści Zagłębia oblali kolejny ważny ligowy sprawdzian. W korespondencyjnym pojedynku z gdańskim Stoczniowcem, sosnowiczanie bardzo długo dyktowali warunki gry. Po ostatnim gwizdku to jednak przyjezdni cieszyli się z 3 punktów. Porażka w piątkowym spotkaniu oznacza, że szanse Zagłębia na zajęcie po sezonie zasadniczym miejsca wyższego, niż czwarte są już tylko iluzoryczne.

W dotychczasowych pojedynkach drugiego etapu, oba zespoły prezentowały się dosyć przeciętnie. Do dzisiejszego spotkania przystępowały one z identycznym bilansem jednego zwycięstwa i trzech porażek. Ekipy z Gdańska i Sosnowca potrzebowały na gwałt potrzebowały punktów, by choć w niewielkim stopniu odbudować morale.

Zagłębie zagrało dziś bez Tobiasza Bernata, który zmagał się z blisko 40-stopniową gorączką. Stoczniowcy musieli sobie radzić bez Romana Skutchana i Artura Kosteckiego (w trakcie spotkania z gry wypadł jeszcze Peter Hurtaj)

Już na samym początku pojedynku, na prowadzenie wyszli gospodarze. Tuż po wygranym wznowieniu wznowieniu, Przemysława Odrobnego strzałem z klepki pokonał Marcin Kozłowski. Sosnowiczanie przez większą część meczu mieli optyczną przewagę, ale nie ustrzegli się też błędów Zbyt łatwo tracili krążki, często pozostawiali bez opieki Stoczniowców, którzy stosunkowo łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich. Druga odsłona bramek nie przyniosła, choć okazji z obu stron było co najmniej kilka. Najbliżsi szczęścia byli Teddy Da Costa oraz Hurtaj (trafili w słupek). Sporego pecha mieli natomiast Zbigniew Podlipni (przegrał solowy pojedynek z gdańskim bramkarzem) oraz Sebastian Biela (w znakomitej sytuacji trafił wprost w Odrobnego). Wyborną okazję do podwyższenia rezultatu Zagłębie miało jeszcze w 45 minucie, lecz w ogromnym zamieszaniu nikt z miejscowych nie potrafił skierować krążka do pustej bramki.

 


Spokój i konsekwencja ekipy Stoczniowca dały rezultat w 56. minuicie. Gola w osłabieniu zdobył wówczas Mikołaj Łopuski, a o zwycięstwie gości przesądził Łukasz Zachariasz. – Nasze nogi zostały w autobusie. Mieliśmy za sobą męczącą, dziesięciogodzinną podróż. Jest więc oczywiste, że nie mogliśmy pójść z Zagłębiem na wymianę ciosów – mówił strzelec decydującej bramki.

– Mieliśmy trudny początek. Już w 2. minucie straciliśmy gola. Potem mieliśmy kilka okazji, lecz zabrakło skuteczności. Trzecią tercję rozpoczynaliśmy w podwójnym osłabieniu. Od tego, czy je obronimy, zależały losy spotkania. Udało się wytrzymać napór, a w końcówce wyprowadzić akcje, które zapewniły nam zwycięstwo. Cieszy dobra dyspozycja drużyny, która po raz pierwszy od dłuższego czasu grała na cztery formacje. Takie mecze niebywale podnoszą morale zespołu. – mówił szkoleniowiec gdańskiego zespołu, Hanryk Zabrocki.

– Brak mi słów. Rozgrywaliśmy jedno z lepszych spotkań w sezonie, a wystarczyły dwie minuty, by stracić to, na co przez długi czas pracowaliśmy. – żalił się strzelec jedynej bramki dla Zagłębia, Marcin Kozłowski.

– Niewykorzystane sytuację się zemściły. Los wyraźnie nam nie sprzyja. To już czwarty przegrany mecz w 2. etapie – komentował trener miejscowych. Jan Vavrecka.

Publiczność na Stadionie Zimowym po raz kolejny nie oszczędziła Łukasza Zachariasza. Po zakończeniu spotkania, głos w tej sprawie zabrał sam zawodnik – Chciałem bardzo serdecznie przeprosić kibiców oraz zaapelować o zakończenie tej bezsensownej wojny. Proszę mi wierzyć - naprawdę nie chcę być wrogiem swojego rodzinnego miasta! – tłumaczył.

Porażka w dzisiejszym spotkaniu powoduje, iż Zagłębie prawdopodobnie już do końca fazy zasadniczej zmuszone będzie bronić się przed atakami Naprzodu oraz GKS-u Tychy.

Marcin Kyć